Molly po wystraszeniu, ataku psa i tą "gwałtowną" ucieczką miała pewien problem. Co prawda nawet sama pani weterynarz nie powiedziała dokładnie co to może być, ale my jak i weterynarz podejrzewaliśmy, że te problemy ze stawaniem, piszczeniem, napuchnięte przy łapce i kulenie mogły być spowodowane szybkim biegnięciem, przez co stawy nie były, aż tak "rozgrzane" i przez dostała, że tak mówiąc - dysplazji lub zapalenia mięśni.
Molly dostała dwa zastrzyki, nawet bolesne, twierdzące przez lekarkę. Jeden zastrzyk był przeciw bólowy, a drugi, był takim "ala" 3-dniwym antybiotykiem. Powiem szczerze, że bardzo pomogły te leki. Molly już po ok. 1-2 godzinach mogła swobodnie się poruszać, a nawet wyciągać i bawić się, co przedtem było nie możliwe, bo nawet po przejściu jednego kroka piszczała.
Oczywiście, cieszyłam się, ale przecież działały zastrzyki, a na drugi dzień mogło być to samo, bo nawet tak twierdziła pani weterynarz, która powiedziała, że jak będzie bez zmian, trzeba będzie udać się drugi raz do przychodni.
Na drugi dzień było jeszcze lepiej, ale lek przeciw bólowy już nie działał, bo trwa on przez ok. 10 godz., ale został jeszcze antybiotyk 3-dniowy...
Przez 3 dni, było znakomicie, tak jak przed tym wszystkim. Z środy, na czwartek mijały ponad trzy dni, a wtedy leki nie działają...
Po mimo to Molly nie przestała czuć się dobrze... Rozciągała się po dywanie, szalała, a ja w końcu miałam towarzysza na dłuższe spacery, ale ostrożne spacery, których mi trochę brakowało przez te parę dni.
Ale nawet widać po zdjęciach na dole, jak się czuję :)
Mi się wydaję, że zastrzyki pomogły, ale nie można tu ocenić, czy samo z siebie by przestało, czy jednak weterynarz pomógł... Ale najważniejsze jest to, że szaleństwo, poranne rozciąganie się na dywanie wróciło, i że nie stało się coś poważniejszego. Cieszę się, że również nie odbiło się to na jej psychice.
Ogólnie to u nas wszystko w porządku :) W ok. 95 % w czerwcu ( na początku lub w połowie ) pojedziemy nad morze. Dlatego teraz, bo chcemy wynająć domek, a nie hotel, iż nie zawsze przyjmują psy, a my wybieramy się oczywiście z Molly. Mój tata ma w planach zarezerwować domek z ogrodem pod Gdańskiem. Oczywiście będą wypady do Sopotu, Gdyni i.t.d. Będzie sporo pakowania się, choćby nawet z tych paru rzeczy dla Molly nazbierają się z przynajmniej dwa worki. Zastanawiam się również nad zakupem jakieś zabawki unoszącej się na wodzie, ponieważ chciałabym czymś fajnym do na przykład szarpania zmotywować Molly do wejścia do wody, aczkolwiek zmuszanie psa konieczne nie jest, a nawet nie powinno się tego robić, ale zwykłe zachęcanie nie zaszkodzi.
Zauważyłam, że od jakiegoś czasu, że jej kolor sierści jaśnieję. Jak nie miała jeszcze roku miała na tułowiu czarną połączoną łatę, a teraz od jakiegoś czasu te czarne jej brązowieje. Przy samym ogonie ma już brązowe, i po mału czarne zanika. Ogólnie Molly ma inne umaszczenie od spotykanych beagli. Ma ona dużo bieli, a zwykle beagle mają cały praktycznie tułów brązowo-czarny.
Tak więc kończę posta :) Komentarze mile widziane, i zapraszamy do czytania.
Wiele waszych blogów czytam i moja lista tych blogów się powiększa :D Pozdrawiamy i do następnego pisania!