piątek, 30 maja 2014

Happy!

Witamy ! Pewnie większość ciekawi Was jak tam Molly po ataku tego psa i czy doszła do siebie ( wyjaśnione w poprzednim poście ). Tak więc w tym poście trochę o tym.

Molly po wystraszeniu, ataku psa i tą "gwałtowną" ucieczką miała pewien problem. Co prawda nawet sama pani weterynarz nie powiedziała dokładnie co to może być, ale my jak i weterynarz podejrzewaliśmy, że te problemy ze stawaniem, piszczeniem, napuchnięte przy łapce i kulenie mogły być spowodowane szybkim biegnięciem, przez co stawy nie były, aż tak "rozgrzane" i przez dostała, że tak mówiąc - dysplazji lub zapalenia mięśni.
Molly dostała dwa zastrzyki, nawet bolesne, twierdzące przez lekarkę. Jeden zastrzyk był przeciw bólowy, a drugi, był takim "ala" 3-dniwym antybiotykiem. Powiem szczerze, że bardzo pomogły te leki. Molly już po ok. 1-2 godzinach mogła swobodnie się poruszać, a nawet wyciągać i bawić się, co przedtem było nie możliwe, bo nawet po przejściu jednego kroka piszczała.
Oczywiście, cieszyłam się, ale przecież działały zastrzyki, a na drugi dzień mogło być to samo, bo nawet tak twierdziła pani weterynarz, która powiedziała, że jak będzie bez zmian, trzeba będzie udać się drugi raz do przychodni.


Na drugi dzień było jeszcze lepiej, ale lek przeciw bólowy już nie działał, bo trwa on przez ok. 10 godz., ale został jeszcze antybiotyk 3-dniowy...
Przez 3 dni, było znakomicie, tak jak przed tym wszystkim. Z środy, na czwartek mijały ponad trzy dni, a wtedy leki nie działają...
Po mimo to Molly nie przestała czuć się dobrze... Rozciągała się po dywanie, szalała, a ja w końcu miałam towarzysza na dłuższe spacery, ale ostrożne spacery, których mi trochę brakowało przez te parę dni.
Ale nawet widać po zdjęciach na dole, jak się czuję :)








Mi się wydaję, że zastrzyki pomogły, ale nie można tu ocenić, czy samo z siebie by przestało, czy jednak weterynarz pomógł... Ale najważniejsze jest to, że szaleństwo, poranne rozciąganie się na dywanie wróciło, i że nie stało się coś poważniejszego. Cieszę się, że również nie odbiło się to na jej psychice.


Ogólnie to u nas wszystko w porządku :) W ok. 95 % w czerwcu ( na początku lub w połowie ) pojedziemy nad morze. Dlatego teraz, bo chcemy wynająć domek, a nie hotel, iż nie zawsze przyjmują psy, a my wybieramy się oczywiście z Molly. Mój tata ma w planach zarezerwować domek z ogrodem pod Gdańskiem. Oczywiście będą wypady do Sopotu, Gdyni i.t.d. Będzie sporo pakowania się, choćby nawet z tych paru rzeczy dla Molly nazbierają się z przynajmniej dwa worki. Zastanawiam się również nad zakupem jakieś zabawki unoszącej się na wodzie, ponieważ chciałabym czymś fajnym do na przykład szarpania zmotywować Molly do wejścia do wody, aczkolwiek zmuszanie psa konieczne nie jest, a nawet nie powinno się tego robić, ale zwykłe zachęcanie nie zaszkodzi.




Niestety po tych wszystkich upałach, brzydkie, ponure dni zawitały :/ Znów trzeba schować krótkie rękawki, a wyjąc cieplejsze bluzy, oj ta pogoda ! I jak zwykle na weekend pewnie będzie tak samo i siedzenie w domu...
Zauważyłam, że od jakiegoś czasu, że jej kolor sierści jaśnieję. Jak nie miała jeszcze roku miała na tułowiu czarną połączoną łatę, a teraz od jakiegoś czasu te czarne jej brązowieje. Przy samym ogonie ma już brązowe, i po mału czarne zanika. Ogólnie Molly ma inne umaszczenie od spotykanych beagli. Ma ona dużo bieli, a zwykle beagle mają cały praktycznie tułów brązowo-czarny.



Tak więc kończę posta :) Komentarze mile widziane, i zapraszamy do czytania.
Wiele waszych blogów czytam i moja lista tych blogów się powiększa :D Pozdrawiamy i do następnego pisania!



poniedziałek, 26 maja 2014

Oj te nasze "szczęście"....

Witajcie. My dziś po weterynarzu, bo była taka potrzeba, no, ale zacznę od początku, aby wszystko opowiedzieć.

Tak więc w sobotę jak zwykle poszłyśmy na działkę, było fajnie, choć był straszny upał i 2-3 lody nie pomogły. Ja nakręcałam urywki do zwiastuna filmiku i takie tam sprawy.
Wracając alejami ok. godziny 19-stej, przy drodze już prawie wyjściowej zauważyliśmy jakiegoś faceta z psem na smyczy. Pies był dziwnie naczajony i tym bardziej była to suczka.
Złapałam Molly na zblokowaną, krótką smycz i przeszłam na drugą stronę alejek. W jednej sekundzie ten pies rzucił się na moją Molly, nawet nie miałam jak jej ociągnąć, bo smycz przez to z ręki mi wypadła, a ten facet puścił smycz, był on wysokiego wzrostu ok. lat 50. Zaczęliśmy do niego krzyczeć, aż w końcu odciągnął psa.My powiedzieliśmy mu to co mieliśmy, i za takie coś, że psa nie umie wychować, kagańca nie nakłada, mogliśmy zadzwonić po policję lub straż miejską. Pies był duży, kundel.


Ja zajęłam, się Molly, a ona ze strachu uciekła, wystrzeliła ja "z armaty" tak szybko biegła!
Zaczęłam ją gonić, mama z siostrą za mną, a facet "w nosie" miał i poszedł. Ja zawsze panikuję, zaczęłam się drzeć, nawet płakać. Każdego się pytałam, "czy widział, w którą stronę biegnie". Pogubiłam buty, gdy zaczęłam ją gonić. Biegłam tak jak i ona, w ogóle jej nie widzą 2-3 km. Jedna pani powiedziała mi, że ją widziała, bo był duży hałas, jak smycz automatyczna ciągnęła się po ziemi. Nie wiedziałam co robić, przed oczami miałam potrąconą Molly przez samochód. Zbliżałam się do domu z myślą, że tam jest.
Gdy zobaczyłam ją siedzącą pod klatką wejściową, płakałam ze szczęścia, a Molly siedziała skulona i wystraszona.


Obejrzałam ją całą, czy nie ma ran i.t.d. Nigdzie nic nie widziałam, tylko pojedyncze otarcia, a bałam się, że będzie gorzej, bo jak ten pies się na nią rzucił to zrobiła chyba z 1-2 "fikołki". Nigdzie nie widziałam mamy, a telefonu nie miałam przy sobie.Zauważyłam moją ciocię i ona zadzwoniła do mamy i za chwilę była koło nas, i też nas szukała, ale nie dorz, że bała się o psa, to nie wiedziała, gdzie ja jestem....
Niby wszystko było dobrze tylko była zmęczona i lekko wystraszona. Miała apetyt, piła wodę.



Na drugi dzień ( niedziela ) przy wstawaniu popiskiwała. Zauważyliśmy, że ma nieco przy tylnej łapce napuchnięte. Myśleliśmy, że walnęła sobie tą smyczą lub przez tego psa. Na początku były również podejrzenia, że może bolą ją mięśnie i, że przez to, że tak szybko biegła, mogła mieć jakiś uraz.
Była osowiała, nie chciała chodzić, ale najważniejsze to, że normalnie się "załatwiała" i miała apetyt, piłą wodę. Przez to, że była niedziela, weterynarz nieczynny i z resztą chciałyśmy poczekać trochę jak to będzie.




Dzisiaj postanowiłam przejść się "na wszelki wypadek" do weterynarza. Powiedział, że mogą być to właśnie jakieś obicia itd., ale w każdym bądź razie nic groźnego nie powiedział. Dał jej jakieś 2 zastrzyki przeciw bólowe i powiedział, aby jutro przyjść i jeszcze raz to zobaczyć.
Teraz trochę wyszła na balkon i śpi. Mam na dzieję, że będzie wszystko dobrze, bo trochę też się obawiam... Co do tego faceta i psa, to "tak czy siak" zgłosimy to na policję... Przecież, mogło się stać jeszcze gorzej... Wiadomo powiedzą, że już za późno, ale mam świadka i znajomego tego pana, bo w tym czasie rozmawiał z takim panem, zapamiętał gdzie ma działkę.. .I zobaczymy jak będzie...





Przepraszam, za te rozpisanie się, ale musiałam gdzieś to spisać szczegółowo.
Ogólnie, gdyby nie to, na działce było przyjemnie, bawiliśmy się itd. A tu musiał iść ten kundel...
Przerobiłam zwiastun filmiku i przepraszam Was za tę "brzydkie" nagranie i zacinanie się trochę ;)
Widzicie też pewnie, że filmik trwa 29 minut, ale to nie prawda, nie wiem czemu się tak zrobiło...
Tu link do You Tube - klik, poniżej też jest dodany.


Tak więc dziękuje za przeczytanie tej "przygody", miałam takiego stracha jak uciekła, choć nie powinna tego zrobić, nie zrobiła sobie tego "och tak!", tylko była przestraszona...
Dziękuje i pozdrawiamy, do zobaczenia :)


piątek, 23 maja 2014

Trenowanie czas zacząć, a przede wszystkim dla kondycji.

Witamy! Nie było nas tu tydzień, ale dobrze, że nie miesiąc. :)

Naszym tematem jest to, że zaczęliśmy małe trenowanko, bo w końcu mamy dysk.  Dysk co prawda, pewnie każdy wie jest z " Biedronki ", bo wszędzie o tym mówią/piszą, a tym bardziej na facebook'u, że są tory i zabawki dla psów do 1.06 w " Biedronce ". Z ciekawości poszłam na żywo popatrzyć to wszystko i choć na razie zakupiłam tylko dysk, przejdę się jutro po zabawkę " kurczaka " iż przyda się zajęcie dla Molly chociaż na 30 min., czyli rozszarpowanie. Oczywiście pewne części w brzuchu wylądować nie mogą ;D Dysk, jak, dysk najlepszy nie jest. Na etykiecie napisane jest, że trwałe tworzywo, ale pierwszy ślad ząbków niestety jest.. No, ale nie ma co się dziwić, market to nie sklep zoologiczny, dlatego nawet nie myślałam nad zakupem toru do Agility, bo już wolę zapłacić więcej i mieć porządne. Dysk mógł być trochę inaczej zakończony i tak dalej, ale te 6 zł na próbę to już taka wielką stratą nie jest ;)  Nie wiem czy będę robiła jego recenzję, ale na posty bez tematów, być może tak.Za bardzo nawet firmy nie piszę, tylko jest napis " Have a good time ~ ". Wybrałam kolor jasno zielony. Co do do rzutów i latania produktu nie jest źle, choć każdy ma inne podejście, ja trenuję ze swoim psem pierwszy raz, więc jest okey. 


Parę dni już z Molly ćwiczymy rzuty, oczywiście na razie niskie, krótkie i proste, bo jednak początki, no i beagle to rasa nie, aż tak zwinna, aby " wybić " się do góry i to złapać. Co do motywacji jest różnie, bo jak wyjdziemy na podwórek i póki dojdziemy na naszą ulubioną łąkę to suczka jest już nie co zmęczona i, aż tak chętna do współpracy nie jest. Tym bardziej u nas jest, można powiedzieć " super " pogoda. Słońce świeci, jest taki upał, że " nie mogę ". Temperatura w samym cieniu jest ok. 28 stopni, a co dopiero na słońcu to ok. 30-33 stopnie lub więcej. Także temperatura do wiosny się nie zalicza i się nie dziwię, że Molka może się zmęczyć, iż ja nie lepiej :D Na razie nie skupiam się, aż tak nad frisbowaniem, ponieważ, przez wcześniejszą pogodę waga ruszyła trochę wyżej. Ostatnio również widziałam pewną suczkę, również beagle, która jej właścicielka też prowadzi bloga i nie dawno odniosła sukces, iż jej waga i sylwetka jest co raz lepsza. Wprowadziłam małą dietę i więcej ruchu codziennie, czyli chociaż jedną, dwie łyżki mniej gotowanego jedzenia rano, jak i wieczorem karmy suchej + trochę więcej marchewki, jabłka i.t.d. I codziennie dłuższe spacery bez smyczy, które trwają ok. 1-2 godz. + 1-2 kilometrowe wyprawy na działkę, które trwają ok. 2-3 godz., nawet w wczoraj byliśmy. Pamiętam, że po zimie było nie co trudniej i udało się tym samym sposobem. Więc te rzuty m.in. dyskiem zaliczają się też do tego. 
I za ok. 1 miesiąc, gdy idziemy do przychodni weterynaryjnej, po tabletkę odrobaczającą i w tedy waga sama pokaże, ile waży ten mój " klocek " :P 
Z tych spacerków, nazbierało się trochę zdjęć, co nawet bardzo mnie cieszy.








Tak jak wspominałam upały do nas " za witały ". Na spacery trzeba brać całą butelkę wody + miskę dla Molly. W domu jest chociaż chłodniej i można " od sapnąć ". A później o 20 po odpoczęciu wspólna zabawa ulubioną zabawką - szarpaczem, który służy nam ponad rok, co u Molki sukces ! Wszystkie zabawki kończyły po max. 1-2 miesiącach, a tą kupiłam za można tak powiedzieć " grosze ". Prócz tych spacerów jak wspominałam mama gania nas abyśmy razem z nią chodziły na działkę, dla Molly to " och, super " ! Ale dla mnie iść w jedną i w drugą stronę 1-2 kilometrów w upał, to " ooo nie ! ". Wczoraj byliśmy, a jutro znów :P 
Z sunią robimy co raz to lepsze postępy w wychowaniu, które nadal ćwiczymy. Przykładem jest to, że nie dawno wypadła nam pewna sprawa i w domu nie było nas, ponad pół dnia. Jeszcze w zimę bywały kłopoty, że bywały pogryzione rzeczy typu rozszarpane chusteczki po całym domu, aczkolwiek w wieku szczenięcym o wieeele gorzej. Po tych godzinach zostania w domu żadna, żadna rzecz nie była ruszona. Co bardzo mnie ucieszyło, iż tak powinien pies i nie ma co do cieszenia, ale właśnie nad tym pracowaliśmy. Znów stanowcze słowa moje, jak i mojego taty po mogły, na długi czas i mam na dzieję, że takie zachowanie nie wróci, i na dal ćwiczymy m.in. agresję do kotów czy innych zwierząt i takie tam.

w tle ściana tak "brzydko" wyszła przez aparat.
w tle ściana tak "brzydko" wyszła przez aparat.
w tle ściana tak "brzydko" wyszła przez aparat.
Wakacje coraz bliżej, już za 4 dni będzie równo 1 miesiąc do zakończenia roku szkolnego. Jak miło pomyśleć, że 2 miesiące będzie tylko dla nas i koniec tej szkoły :D Za tym oczywiście będzie wyjazd na pewno nad morze, na które w 100 % pojedzie Molly i będą to nasze pierwsze wspólne wakacje z suczką.
Relację z królikiem, nowym domownikiem się już wyregulowały. Molly nawet kiedy je i Tośka " przezkica" pod samym nosem Molki, ta uznaję to jako nic, aczkolwiek wolę uważać, bo pies w końcu pilnuję " żarcia " ;) 
Nie długo pojawi się zwiastun nowego filmiku z udziałem Molly, w którym będzie pokazane nasze aktywnie spędzone dni, a może jeszcze przed wakacjami cały filmik. Zwiastun może będzie w następnym poście.
Dziękuje za zwiększoną liczbę komentarzy, nawet nie wiedziałam, że będzie ktoś czytał tego " marnego " bloga :) 
Pozdrawiamy i życzymy samych pogodnych dni i samych sukcesów z psiakami, do następnego pisania ! :D



piątek, 16 maja 2014

Spacer, parę fotek i takie tam.

Fot. Veronika K.
Witamy. Tak jak wynika był spacerek, dłuższy spacerek i oczywiście zdjęcia.
Tak więc zaczynajmy i nie czekajmy!:D

Dokładnie w środę i czwartek ( wczoraj ) byliśmy we trójkę na spacerze, oczywiście ja, Molly i najlepsza koleżanka - Ola. Razem w piękną pogodę, która w końcu do nas przybyła wybraliśmy się na szaleństwo po łące, która była praktycznie cała w "dmuchawcach". Tak jak wspominałam zadowolona jestem z tego, że suczka jest posłuszna na spacerach, więc mogła się wyszaleć " troszku ". Nawet jak widać na załączonym zdjęciu o bok widać " szalejącego pieseła " :D I tak było, szalała " do bólu " i " zmordowania ". Widocznie potrzebowało jej tego, po paru dniach siedzenia w domu. Ja swój aparat w domu zostawiłam, a Ola wzięła swojego  Nikona, także fotki są nie co lepsze. Oczywiście nie byliśmy w jednym miejscu. Na prawdę trochę przebyliśmy na podwórku, aczkolwiek wolę tak niż siedzieć w domu i wyjść na 5-10 minut na podwórek, bo deszcz pada. Po powrocie do domu, poszłam do koleżanki, aby zgrać zdjęcia i.t.d.
Molly powiem, że była " średnio nastawiona do zdjęć ", iż czasami pozowała do zdjęć fajnie, że fotki nie były za mazane, lecz czasami w miejscu usiedzieć nie mogła :) Ale po co marnować czas, trzeba przecież hasać, jak to Molka woli ! To wszystko działo się w środę, oczywiście robienie foteczek i takie tam.

Fot. Ola.R.
Fot. Veronika.
Fot. Veronika.
fot. Veronika.
Fot. Veronika
fot. Veronika
fot. Veronika.
Fot. Veronika.
fot. Veronika.

fot. Ola. R.
fot. Veronika.
fot. Veronika.

Wczoraj oczywiście jak była ładna pogoda, to spacerek do parku również był :) Byłam tam z trzema koleżankami. Dodatkowo spotkaliśmy psa innej koleżanki, wabi się Klemens.
Klemens jest " starszym szczeniakiem ", który ma ok. 6-9 miesięcy. Jest on kundelkiem, który jest żywiołowy i energiczny. Z wielkości jest mniejszy od Molly, sięga do niej około do " brzucha ". Ogólnie jest bardzo przyjazny. Chwilę się po bawili, bo przecież nowy kolega! :D Iż ta zabawa była na smyczy, dlatego, że nie daleko były ulice i.t.d, więc wolałyśmy psiaków nie spuszczać.Za chwilę poszłyśmy "po mału"do domu
Ja musiałam zajrzeć do książek, a po tym kolejny spacer na ok. 1 godzinkę :).




Dzisiaj natomiast pogoda się " zepsuła ". Rano niby okey, ale już teraz niebo pochmurne i deszcz kropił.
Co do motywacji sztuczkowania to jest trochę lepiej, bo staramy się ćwiczyć kiedy możemy nawet na spacerze ćwiczymy co jakiś czas, aczkolwiek trochę pracy jeszcze czeka, ale do wakacji mam na dzieję, że będzie o wiele lepiej.  Jutro ( 17.05 ) są moje imieniny - Weroniki :D Zaś w niedzielę ( 18.05 ) komunia święta mojego brata ciotecznego, Molly zostaję w domu na parę dobrych godzin, bo niestety nie mam ją z kimś takim zaufanym zostawić.
Kolejny post zapowiada się podajże nie długo :) Z nowych zdjęć zrobiłam nowy nagłówek, podoba się ?
Wiem rewelacyjny nie jest, ale dobrze, że chociaż takie " cuś " umiem. Myślę, że post się podoba i do kolejnego pisania, oczywiście komentarze mile widziane :) Tak więc pozdrawiamy ! :*